Obrażeni

2007-10-31

Jakoś tak to u nas jest, że politycy są bardzo obrażalscy, szczególnie gdy przegrają wybory. Dwa lata temu obrazili się platformersi. Teraz to samo robią ich PiS-owscy konkurenci.

Szczególnie obrażony jest Pan Prezydent. Obrażony jest zwłaszcza na Donka. Nie wiadomo dokładnie (a nawet niedokładnie), o co Pan Prezydent jest obrażony, bo oczywiście Pan Prezydent, z wyżyn swego Urzędu, o takich duperelkach mówić nie będzie (dopiero po paru dniach obrażenia Pan Prezydent napomknął, że jest w posiadaniu teczki z kolekcją Donkowych obelżywości).

O obrażeniu się Pana Prezydenta pierwszy powiedział nam Jego Brat, Pan Premier. Pan Premier, jak to Pan Premier, nie wyjaśnił konkretnie, o co chodzi z tym obrażaniem, ale niedwuznacznie dał do zrozumienia, że obrażenie się Pana Prezydenta jest niepodważalnym faktem i zupełną oczywistością.

Dowiedzieliśmy się więc, że Donek dopuścił się niebywałego chamstwa a jego wypowiedzi w stosunku do Pana Prezydenta były obelżywe. Niektórzy ze słów Pana Premiera wyciągnęli wniosek, że obelżywe i niebywale chamskie było określanie braci Kaczyńskich braćmi Kaczyńskimi.

Tak czy inaczej, Pan Prezydent jest szczególnie biegły w obrażaniu się: a to na menela, a to na Niemcy (za kartofle), to znów na Światowe Forum Gospodarcze, a teraz na Donka. No i oczywiście jest permanentnie obrażony na Lesia, co to niewykluczone, że wcale nie przeskoczył płotu.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że są na świecie bardziej od naszego obrażalscy prezydenci, a ci, którzy ich obrażają, trafiają za kraty. Nie jest więc tak źle!

Donek, cóż, początkowo się krygował, ale w końcu uległ i – by nie drażnić Pana Prezydenta, który podobno zamówił już ekspertyzy prawne, czy aby na pewno musi powołać Donka na premiera – przeprosił, choć – jak sam przyznał – nie wie za co. W każdym razie przeprosił. Wszyscy czekają w napięciu, czy Pan Prezydent zechce tym razem wybaczyć Donkowi.

Pan Premier najprawdopodobniej również jest obrażony, że naród nie wybrał Najlepszego Pana Premiera od … (tu należy wstawić jakąś datę z odległej przeszłości). Pan Premier niegdyś zapowiedział, że w takiej sytuacji będzie sobie dumał nad niewdzięcznością narodu. Więc może duma, a może nie – w końcu tyle różnych rzeczy Pan Premier obiecywał.

Obraził się również Antoś, ten od służb. Obraził się na samą myśl o tym, że mógłby już nie być Antosiem od służb, tylko takim zwykłym Antosiem, i jako wyraz swego obrażenia zawezwał Bronka na przesłuchanie. A koledzy Antosia kombinują jak mogą, żeby go udobruchać, załatwiając mu jeszcze parę dni antosiowania.

W Warszawie natomiast gremialnie obrazili się prokuratorzy. Tak, ci sami, którzy przez dwa lata gorliwie wykonywali rozkazy wesołego Zbysia, teraz sobie przypomnieli o naciskach i nieprawidłowościach. No i się obrazili.

Tymczasem nowo powstająca koalicja jeszcze się na siebie wzajemnie nie obraziła. Obraduje po cichu, za zakmniętymi drzwiami rozdzielając stołki, czasami wypuszczając tylko jakieś nieoficjalne przecieki. Nie ma się jednak co łudzić – to tylko kwestia czasu, żeby i oni się obrazili.

Tak sobie myślę – może społeczeństwo powinno zorganizować jakąś akcję przebłagalną w stosunku do naszych obrażonych polityków? Bo jeśli się całkiem obrażą, to gotowi jeszcze sobie pójść, i co wtedy? Może trzeba będzie do rządzenia zatrudnić jakichś fachowców?

Liga pożegnała Romana

2007-10-24

Romcio Giertych, po sromotnej klęsce wyborczej, postanowił rozstać się z polityką. Za przegraną wini oczywiście PiS. Ma teraz zamiar prowadzić kancelarię adwokacką. Do czego to doszło — teraz, gdy ktoś zechce podziwiać piękne oblicze Romana, będzie musiał za to zapłacić.

Z kierowniczych funkcji w Lidze zrezygnował też Wojtuś Wierzejski. Ma teraz zamiar bawić się w rozwijanie kolejnej organizacji satyrycznej z członem „wszech” w nazwie.

Wielu sukcesów na nowej drodze życia, panowie! Żegnam bez żalu, bo jestem pewien, że Jareczek was godnie zastąpi.

Po wyborach

2007-10-23

W miarę napływania nowych danych, różnica między PiS-em a Platformą zmniejszała się. Ostatecznie (choć jeszcze nieoficjalnie) partia Kaczyńskich otrzymała 32,1% a PO — 41,5% głosów. W przypadku pozostałych ugrupowań, pierwsze powyborcze prognozy się mniej więcej utrzymały: LiD — 13,2%, PSL — 8,9%, Samoobrona — 1,5%, LPR — 1,3%. O reszcie szkoda nawet wspominać.

Początkowo szacowano, że PO może zebrać nawet 44% głosów, co przekładałoby się na niemal połowę mandatów. Ostateczne wyniki pokazuję jednak, że nawet ewentualna koalicja z PSL-em może liczyć na ledwie połowę plus kilka miejsc w sejmie.

Tak czy inaczej, Platforma będzie teraz rządzić. Donek odpoczywa delektując się sukcesem i pewnie już rozważa, kogo i za jakie zasługi obdarzy takim czy innym stanowiskiem.

Obóz przegrany natomiast pociesza się, że przecież uzyskał znacznie większą liczbę głosów w porównaniu do poprzednich wyborów. To prawda, ale i frekwencja była wyjątkowo wysoka, więc wszyscy — poza przystawkami — zyskali.

Zgodnie z porzekadłem, że sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą, PiS-owscy spin doktorzy zaczęli się przerzucać odpowiedzialnością za tę klęskę: Kurski obwinia Kamińskiego z Bielanem a Bielan — Kurskiego. A złośliwe pismaki wypominają nieopatrzną obietnicę Jareczka, że poda się do partyjnej dymisji, jeśli jego ugrupowanie nie zdobędzie 280 mandatów.

Jak tylko widmo przegranej stało się rzeczywistością, PiS zaczął rozpuszczać plotki, że prezydent Lesio będzie chciał mieć wpływ na obsadę niektórych stanowisk ministerialnych: w MSZ, MON, MSWiA no i oczywiście koordynatora od specłużb. Ten Lech i tamten Lech, czyżby im się Kaczyński z Wałęsą pomerdał?

Ci jeszcze bardziej przegrani marudzą, że wybory kosztowały kilkaset milionów. Ale moim zdaniem było warto — choćby dlatego, że wredne gęby Leppera i Giertycha przestaną nam psuć estetyczne doznania. Przynajmniej przez jakiś czas.

Nieczyste społeczeństwo

2007-10-22

Dlaczego PiS przegrał? Bo społeczeństwo okazało się nie tak czyste, jak się spodziewaliśmy ─ wyjaśnił Zbysio Romaszewski, PiS-owski senator.

Hm, gdzieś to już kiedyś słyszałem: władza jest dobra, tylko społeczeństwo nie dorosło.

PO:PIS ─ 43:31

2007-10-21

Wg wstępnych wyników Platforma zdobyła ok. 43%, PiS ─ 31% głosów. Na trzecim miejscu jest LiD (ok. 13%), za nim PSL (8%). LPR, Samoobrona i inne grubo poniżej progu wyborczego. Wygląda więc na to, że PO będzie mogło faktycznie zawrzeć obiecaną koalicję z PSL-em.

Prawdziwy pogrom PiS-owców dokonał się na Dolnym Śląsku. Dostali ok. 25% głosów podczas gdy PO dwukrotnie więcej, ponad 50%.

Zmiana warty jest już więc przesądzona. Cóż, lepiej pewnie nie będzie, ale może chociaż mniej żenująco.

Opóźnia się

2007-10-21

Opóźnia się oficjalne ogłoszenie momentu zakończenia wyborów, wg ostatnich informacji ma to nastąpić o 22:55. Cisza wyborcza nadal więc obowiązuje.

Niektórym komisjom obwodowym zabrakło podobno kart do głosowania ze względu na niespodziewanie wysoką frekwencję. W związku z tym musiały one przedłużyć głosowanie.

Mam nadzieję, że faktycznie tylko niefrasobliwość członków tych spóźnialskich komisji jest przyczyną tego zamieszania. PiS-owcy już się odgrażają, że będą się domagać wyjaśnień, gdyż popsuto im powyborczą imprezę. ”Coś się dzieje nie tak jak należy” ─ orzekł Kuchciński. W razie przegranej będą mogli znów odgrywać swoje melodie w spiskowej tonacji.

Wg sondaży, do godz. 20 frekwencja wyniosła ponad 55%.

Cisza

2007-10-20

Zarządzono przedwyborczą ciszę. Niektórzy krytukują, twierdząc, że to przeżytek, że w dobie internetu i tak nie sposób tego wyegzekwować.

A ja popieram. Prawie dwa dni bez głupawych spotów reklamowych wszystkich partii. Prawie dwie doby bez mdlącego Donka, bez Waldzia drugiej prędkości, bez przykrego Romanka i żenującego Jędrka. I bez skacowanej lewicowej alternatywy.

No i wreszcie można coś obejrzeć nawet w państwowej telewizji nie narażając się na ryzyko, że program nagle zostanie przerwany, by ludność mogła podziwiać toczącego pianę z pyska wodzunia.

Jestem za ciszą wyborczą. Proponowałbym nawet jej rozszerzenie do tygodnia co najmniej.

Remis

2007-10-19

Według wczorajszego sondażu PGB, na PiS i na PO zamierza głosować po 32% badanych. Dalej jest LiD (20%), PSL i LPR (po 6%). Samoobrona wyautowana.

Ciekawe, jaka tym razem koalicja nam grozi. PO deklaruje, że z PSL-em, ale taki układ byłby cieniutki (chyba żeby LPR dokoptowali). Na pewno może z LiD-em ─ Kaczyński tak długo straszył wizją takiej koalicji, że nikogo to nie zdziwi.

Z LiD-em może też w sumie PiS ─ poprzednie rozdanie pokazało, że nie jest wybredny w doborze politycznych partnerów. Retoryka na razie jest w stylu “śmierć czerwonym!”, ale przecież o Lepperze też różne rzeczy mówili.

Z drugiej strony, dla betonowego elektoratu PiS-u taki sojusz mógłby być zbyt wielkim szokiem. A poparcie dla LiD-u jest za duże, by Jareczek mógł sobie porządzić tak, jak lubi, marginalizując koalicjantów. Więc może skusi PSL i wraz LPR-em pociągną lekko zmodyfikowany scenariusz przystawkowy, kontynuujący zbożne dzieło odnowy moralnej i naprawy Polski. W mijającej kadencji takie próby były już podejmowane, gdy po raz pierwszy Jarek posprzeczał się z Jędrkiem. Waldek nie zdecydował sie wówczas (no i przez niego Kaczyński musiał znów koalicję z Lepperem zawrzeć!), ale przecież nie po to siedzi w tym sejmie, by ciągle być w opozycji. Kwestia ceny.

Chyba że okaże się, że pod płaszczykiem wojny na śmierć i życie politycy obu czołowych partii uknuli jednak POPiS…

Podatki w górę

2007-10-19

Lesio Kaczyński przyklepał parę dni temu 44-procentową podwyżkę podatku. Na szczęście dotyczy ona tylko automatów do gier. „Zwykli ludzie” ™ mogą spać spokojnie.

Program PiS

2007-10-18
dziewczynka wyborcza

Z trudem niejakim, bo wirtualny serwer wynajęty przez PiS od home.pl niekiedy nie radzi sobie z przedwyborczym obciążeniem, zapoznałem się z programem tej partii.

Ulotka jest bogato ilustrowana pewną dziewczynką, odzianą w partyjne ciuszki, machającą pisowskimi chorągiewkami itp. Można by pomyśleć, że zdjęcia te definiują jakoś grupę, do której adresowany jest tekst: trzeba bowiem naiwności dziecka, by w te bzdety uwierzyć.

Odczekawszy chwilę, by ─ zgodnie z prawdopodobnym zamiarem partyjnych speców od marketingu ─ dziewczynka wywołała u mnie pozytywne emocje, które następnie podświadomie skojarzę z PiS-em, zabrałem się do lektury.

Tekst, co w sumie nie powinno dziwić, napisany jest w konwencji: przed nami był horror, po dwóch latach naszych rządów jest super, a w przyszłości będzie jeszcze lepiej.

Słowem wstępnym wita czytelnika sam wódz. Przez moment zasiał on we mnie ziarno niepewności, czy aby zamiast pogramu PiS-u nie przeglądam przypadkiem materiałów jakiejś zgniłoliberalnej formacji. Stwierdził bowiem, że znacząco obniżył podatki i ─ co gorsza ─ że to ludzie najlepiej zdecydują o zarobionych przez siebie pieniądzach. Kolejne zdania szybko jednak rozwiały wszelkie wątpliwości.

Program rozpoczyna się (co za niespodzianka!) od kwestii policji, służb specjalnych, oczywiście walki z korupcją i administracji. Nie będzie zwalniania urzędników, ci bowiem wykazują gospodarność i profesjonalizm, o ile dysponują odpowiednimi bodźcami. Żeby nikomu nie robić zbytnich nadziei wyjaśniono od razu, że takim bodźcem ma być przekonanie o ciekawym wyzwaniu, jakim jest posada urzędnika.

Drugi rozdział traktuje o polityce gospodarczej. Oczywiście nie omieszkano wspomnieć pasma sukcesów i koniunktury gospodarczej, jaka zapanowała dzięki rządom PiS-u. Podobno ponad 60% Polaków twierdzi, że żyje im się dostatnio. To dość ciekawe, bo przy innych okazjach można było usłyszeć, że 50% żyje poniżej minimum socjalnego (niektórzy populiści-socjaliści twierdzą, że jeszcze więcej). Z tego wniosek, że 10 procentom ludzi co prawda nie starcza „od pierwszego do pierwszego”, ale i tak uważają, że żyją dostatnio. Proszę, jakie cuda potrafi zdziałać dobry rząd.

Dalej znów jest o obniżaniu podatków, tym razem bardziej konkretnie. Po pierwsze, zniesiono podatek spadkowy. Po drugie, zrezygnowano z akcyzy na kosmetyki. Po trzecie, zlikwidowano sztucznie podwyższoną akcyzę na sprowadzane z zagranicy samochody. To ostatnie „osiągnięcie rządu” niezmiernie mnie ubawiło, pamiętam bowiem, z jakim bólem PiS-owcy poddali się presji UE w sprawie tej akcyzy i jak kombinowali, by ją przemianować na „podatek ekologiczny” lub coś w tym stylu.

Jest też o dwóch rzeczywiście pozytywnych zmianach, które zrobił ten rząd: odmrożeniu progów podatkowych i niewielkiej obniżce składki ZUS-owskiej. Dalej jednak autorzy puszczają wodze fantazji i, podobnie jak dwa lata temu, obiecują stawki podatkowe 18 i 32 procent. Tyle tylko, że wtedy mówiono jeszcze o późniejszym obniżeniu tej drugiej do 28%…

Oczywiście nie zawraca się czytelnikom głowy takimi drobiazgami, jak likwidacja odliczeń czy nowy podatek nałożony na polisy ubezpieczeniowe OC (dominujący na rynku i kontrolowany przez rząd PZU odroczył nieuchronny wzrost cen polis, intensywnie reklamując ten fakt w mediach; zbieżność z kampanią wyborczą jest tu oczywiście zupełnie przypadkowa).

Resztę zostawiłem sobie na później.